Antałówka niegdyś określana była Jantałówką. Nazewnictwo
wywodzi się od nazwiska Antał, Antoł, Jantoł notowanego na Podhalu już
od roku 1601. Antałówka jest to grzbiet o długości 1 km, otaczający od
wschodu Kotlinę Zakopiańską. Zbudowany jest z łupków fliszowych. Z
południowej strony jednoczy się poprzez niewielkie obniżenie ze
Wzgórzem Koziniec (837m), natomiast na północ opada grzbietem
Szymańskiego Wierchu.
W partii wierzchowiny mieszczą się wymiecione z Tatr żwiry z otoczakami
granitowymi, powiązane według naukowców (Joseph Partsch) z
najbardziej odległym zlodowaceniem tatrzańskim. Południowo-zachodnie
stoki były wcześniej zalesione. Obecnie dosięgnęła je ekspansja
zabudowania.
Park Wodny znajdujący się na Antałówce powstał w oparciu o złoża
geotermalne. W latach 1961-1963 jak również w roku 1975 przeprowadzono
na Antałówce odwierty geotermalne. Po wschodniej stronie grzbietu
znajduje się osiedle Antałówka.
piątek, 22 lutego 2013
poniedziałek, 11 lutego 2013
EASY CAMP namiot POP-UP Monza 200
Monza 200 to mały namiot dla 2 osób. Wyjątkowa konstrukcja
sprawia, iż wystarczy go wyciągnąć z pokrowca i umiejscowić na ziemi a
namiot samoczynnie się rozłoży. Szpilki i naciągi gwarantują tylko
większą stabilność podczas wietrznej pogody. Namiot posiada moskitierę,
która zapewni wentylacje w gorące letnie noce równocześnie
ochraniając przed insektami. Dwa otwory gwarantują właściwą cyrkulacje
powietrza wewnątrz nawet przy zamkniętych drzwiach. Unikatowa
konstrukcja namiotu Monza 200 sprawia, iż jest on doskonałym
rozwiązaniem dla osób, które rozkładanie namiotu uważają jako walkę.
Monza 200 znakomicie się sprawdza na kilkudniowych obozach lub
weekendowych wypadach poza miasto. Jest to również wyborny wybór na
każdego rodzaju zloty i imprezy plenerowe. Z powodu swoich niewielkich
rozmiarów i wagi to rozwiązanie przypadnie do gustu tym, którzy łączą w
wypoczynku obozowanie i podróżowanie. Świetny dla początkujących lub
weekendowych użytkowników. Jest świetną alternatywa na klasyczne
namioty.
Specyfikacja:
Specyfikacja:
- Namiot Pop-up
- Typ namiotu: kopuła
- Tropik: Poliester 185 T PU - klejone szwy
- Wodoodporność: 1500 mm
- Pojemność: 2 osoby
- Sposób montażu: Tropik jednocześnie
- Podłoga: Poliester PU 1500 mm
- Wielkość po spakowaniu: 83 x 5 cm
- Pałąki: Włókno szklane 6,0 mm
- Kolor: czerwony
- Ilość pomieszczeń: 1
- Otwory wentylacyjne w dachu
- Dodatkowa moskitiera
- Jaskrawe naciągi namiotu
- Elastyczne punkty mocowania naciągów
- Nieduża waga
- Automatyczne rozkładanie
- W pełni zabezpieczone szwy tropiku dla maksymalnej ochrony
- Powierzchnia użytkowa: 3,15 + 1,35 m2
- Wysokość wewnętrznego namiotu: 1,20 m
- Łatwy w montażu
sobota, 2 lutego 2013
Orla Perć - tylko dla orłów....
Przygotowania do Orlej Perci
Jakby się cofnąć z 7 lat wstecz, mniej
więcej o tej samej porze, miałem okazję przybyć w Tatry ze
przyjaciółmi w zamiarze przejścia szlaku Orlej Perci. Jednakże po
osiągnięciu Świnicy pierwszego dnia, siły mnie opuściły. Rano
przebudziłem się z lekką gorączką. Teraz wiem, ze dobrze się stało, że
nie poszedłem tamtego dnia na Orlą Perć. Nic tak na prawdę o niej nie
wiedziałem i nie miałem do niej pokory. Nie byłem w ogóle na to
przygotowany.
Od tego czasu wiele się powywracało, cel Orlej Perci powrócił 4-5 lat temu. Jednakże tym razem z dużym respektem i szacunkiem do najtrudniejszego znakowanego szlaku w Tatrach. Początkiem roku rozpocząłem dbać o formę nota bene pod wyjazd w Alpy. Priorytetem nie stała się Orla Perć. Rozpocząłem regularnie biegać i chodzić na basen. Przez zwiększoną aktywność moja pewność siebie wzrosła. Blokada, która stale mieściła się w mojej głowie została pokonana. Nie wiem, w jakim momencie się to stało, ale przestałem czuć niepokój przed wspinaczką (oczywiście szlakową) w terenie górskim. Nie ściemniam, że zawsze mi to sprawiało przyjemność, jednak nie raz nogi trzęsły mi się jak galareta. Teraz czułem się nieskrępowany ciesząc się każdą techniczną trudnością na trasie. W rozmowie z bardzo miłą osobą z forum beskidmaly.pl, wspólnie doszliśmy do wniosku, że lepsza forma wpłynęła także na psychikę.
Od tego czasu wiele się powywracało, cel Orlej Perci powrócił 4-5 lat temu. Jednakże tym razem z dużym respektem i szacunkiem do najtrudniejszego znakowanego szlaku w Tatrach. Początkiem roku rozpocząłem dbać o formę nota bene pod wyjazd w Alpy. Priorytetem nie stała się Orla Perć. Rozpocząłem regularnie biegać i chodzić na basen. Przez zwiększoną aktywność moja pewność siebie wzrosła. Blokada, która stale mieściła się w mojej głowie została pokonana. Nie wiem, w jakim momencie się to stało, ale przestałem czuć niepokój przed wspinaczką (oczywiście szlakową) w terenie górskim. Nie ściemniam, że zawsze mi to sprawiało przyjemność, jednak nie raz nogi trzęsły mi się jak galareta. Teraz czułem się nieskrępowany ciesząc się każdą techniczną trudnością na trasie. W rozmowie z bardzo miłą osobą z forum beskidmaly.pl, wspólnie doszliśmy do wniosku, że lepsza forma wpłynęła także na psychikę.
Bardzo istotna jest także
determinacja. Tutaj muszę podziękować jednej, osobie za przykład jaki mi
podarowała swoją determinacją w zmierzaniu do celu. Stąd pojechałem
do Zakopanego doskonale zdając sobie sprawę czego pragnę i jak to
zrobić. Determinacja pomogła mi także pokonać drobne komplikacje. Na
Orlą Perć nie miałem jechać sam, tylko ze znajomym. Jak łatwo można się
domyśleć - pojechałem sam. Nic mnie to nie przygnębiło, aczkolwiek
rozważałem ewentualność przełożenia wyjazdu. Następnym fundamentalnym
elementem była koncentracja. Sądzę, że podświadomie przyszła ona sama,
dzień przed ekspedycją. Znajomi poznani w Murowańcu (Agnieszka i Jurek
- pozdrawiam) stwierdzili, że dzień wcześniej było widać na mojej
twarzy jej zapowiedzi. Z pewnością tak było...
Koncentracja asystowała mi przez całą trasę Orlej Perci. Wraz ze zmęczeniem wymagała pracy na wyższych obrotach. Co interesujące jedyne potknięcie zaliczyłem nad Zielonym Stawem, schodząc już z Przełęczy Krzyżne. W następstwie wylądowałem jedną nogą w strumieniu. Po przejściu odcinka Orlej Perci nastąpiło totalne odprężenie.
O czym zapomniałem i czego nie
zrobiłem. Cóż najważniejsza rzecz - poszedłem sam, o moim planie
wiedziało kilka osób w Bielsku a także moi przyjaciele z Murowańca.
Mój największy błąd - nie pozostawiłem im mojego numeru telefonu i nie
wziąłem ich numeru telefonu. Następna kwestia to nie wziąłem
okularów, ale na szczęście pogoda mnie oszczędziła i tylko rano było
błękitne niebo. Naturalnie odradzam każdemu samotnych wędrówek w
Tatrach, bezpieczniej i raźniej idzie się w parę osób. Na pewno moje
zachowanie spotka się z oceną wielu z was i przyznam im rację, jednak
możecie mi wierzyć potęguje to duchowe przeżycia scalone z obcowaniem z
niepowtarzalną przestrzenią tatrzańskich masywów. Trzeba im okazać
bezgraniczny respekt, posiadać świadomość niebezpieczeństwa i podziwiać
je - chłonąć je wszystkimi możliwymi zmysłami.
Co wziąłem na Orlą Perć?
1. telefon
2. apteczka
3. 1,5 litra wody
4. malutki chleb + konserwa
5. czekolada + 3 batony
6. mapa
7. rękawiczki
8. kurtka
9. pałatka
10. kijki - teraz bym z nich zrezygnował, wykorzystane jedynie na szlakach podejściowych
11. chusta na głowę, doskonale wchłania pot
12. aparat
Zapomniałem okularów i kremu z filtrem UV. Dla bezpieczeństwa można zabrać kask i nie jest to głupi pomysł!
Spotkanie z Kozicami
Komórka budzi mnie o godzinie 5:00,
mam olbrzymią ochotę jeszcze pospać, ale zdaję sobie sprawę że nie
mogę na to sobie pozwolić. Pospiesznie się ubieram i schodzę z łóżka.
Patrzę przez okno i południowa strona jest mocno zachmurzona, nie pada
więc decyduję, że zaryzykuję planowaną próbę. Zawsze mogę się wrócić
jakby się pogoda załamała. Błyskawiczna poranna toaleta, dopakowuje
plecak i bez śniadania idę na trasę. Śniadanie mam w planach nad
Czarnym Stawem. Niebo od południowej strony wygląda bardzo
optymistycznie. Słońce dopiero zaczyna rozświetlać powoli okolicę. Dla
samych widoków i niezrównanej ciszy warto tak wcześnie wstać.
Do Czarnego Stawu dochodzę bardzo
szybko, ale tak na prawdę jeszcze w 100% się nie przebudziłem. Nie
jestem głodny, przekładam swoje śniadanie na Zawrat. Patrzę na
powściągliwą taflę stawu. Gdzieniegdzie kaczki budzą się ze snu. Bardzo
mi się podoba ta cisza. Dzisiaj marzy mi się zobaczyć z rana kozice.
Nigdy nie posiadałem okazji widzieć je z bliższej odległości.
Żwawo obchodzę Czarny Staw i zmierzam w
stronę Zmarzłego Stawu. Jedno z moich marzeń spełnia się w tym dniu.
Jest jedna kozica! W odległości 2-3 metrów od szlaku skubie coś
zielonego przy skale. Przystępuję po cichu bliżej. Nie mam zamiaru jej
spłoszyć. Robię fotki, w końcu mnie dostrzega, nasze spojrzenia
spotykają się. Tak na prawdę chyba nikt z nas nie odczuwa lęku do
momentu wydania kuriozalnego odgłosu przez tego osobnika. Oznajmił
czyj to jest rejon i kto tu jest tak na prawdę gościem. Lepiej sobie
nie zawadzajmy, każdy z nas ma dziś swoje plany.
Odrobinę wyżej, na szlaku, mam gratkę
ujrzeć sześć kozic. Dzień na prawdę dobrze się zaczyna. Kozice
spacerują po szlaku. Gdy mnie dostrzegają odchodzą 5-10 metrów, ale nie
uciekają. Piękne zwierzęta i szkoda, ze niektóre fotki mi nie wyszły.
Ale i tak jestem usatysfakcjonowany z tego spotkania!
Na Zawrat dochodzę o godzinie 7:40.
Samo podejście było bardzo sympatyczne, łańcuchy, które niegdyś
zapamiętałem jako kłopotliwe okazały się całkiem nieskomplikowane. A i
słońce zaczęło się przebijać z za Granatów. Na przełęczy jest jeden
Pan, który przyszedł z Doliny 5 Stawów. Będzie dalej szedł w stronę
Koziej Przełęczy, zatem jest okazja, że będziemy szli razem. Ja z
upragnieniem wrzucam coś do mojego pustego żołądka, ale nie jestem
zbytnio głodny.
Zawrat - Kozi Wierch
W wreszcie zaczynam iść w stronę
Małego Koziego Wierchu. Najpierw po skałach bez zabezpieczeń dochodzę do
mojego dzisiejszego towarzysza. Trzeba porządnie się rozglądać, aby
nie zgubić szlaku. Przez cały czas będzie on nas prowadził a to od
strony Doliny Gąsienicowej, a to od strony Doliny Pięciu Stawów
Polskich, a dla urozmaicenia kluczową granią. Niestety mój kompan miał
nieco zbyt wolne tempo i zostaje mi samemu ruszyć dalej. Doceniam
wczesną porę, która powoduje, że mogę sam na sam obcować z majestatem
świata gór. Nie jest to może mądre, ale cudowne! Spokój na trasie
zapewnia komfort, nikt mnie nie stopuje, ja również nikogo nie stopuję.
Każdy mój krok, każdy chwyt, mogę sobie swobodnie rozważyć,
przemyśleć. Wybrać najdogodniejsze wyjście. Rozważania te nie trwają
długo, ale dzięki spokojnym decyzją czuję się pewniej i bezpieczniej.
Rozpoczynają się pierwsze łańcuchy.
Mały Kozi Wierch pokonany. Teraz narasta we mnie presja. Sztuczna
presja, która urodziła się w mojej głowie. Czy już za tą skała będzie
renomowana drabinka do Koziej Przełęczy? Zdominowało to moje myśli.
Schodzę do Zmarzłej Przełęczy Wyżniej, w stronę Gąsienicowej biegnie
tzw. Honoratka, czyli Żydowski Żleb. Przede mną Zmarłe Czuby i dość
niesympatyczny, od północnej strony, trawers po bardzo wąskich
półeczkach. Jest co prawda łańcuch, ale trzeba uważać na każdy stawiany
krok. Wchodzę na grań, odczuwam bliskość drabinki! Ale to jeszcze nie
ona, to zejście do Zmarzłej Przełęczy po dość śliskich płytach. Jeszcze
trawers Zamarłej Turni i jestem sam na sam ze słynną drabiną.
Popatrzałem w dół, wysokość robi wrażenie. Z drugiej jednak strony jest
to prozaiczna drabina, a przemieszczanie się po drabinie nie należy do
zawiłych. Długo się nie zastanawiając, najpierw nieśmiało, przy pomocy
łańcucha zszedłem na pierwsze szczeble drabiny. Każdy kolejny szczebel,
to już większa pewność w poczynaniach i wędrówka jak po zwykłej
drabinie. Naturalnie po chwili rodzi się następna myśl, jak z tej
drabiny zejść na tą małą półeczkę. Jednakże to kolejny problem, który
był tylko i wyłącznie w mojej głowie. Zejście z drabiny jest problemem
psychiki, bo technicznie jest bardzo proste.
Schodzę po łańcuchach do Koziej
Przełęczy. Tutaj prowadzi żółty szlak z Koziej Dolinki, chwila
spoczynku, parę zdjęć i przychodzi czas na Kozie Czuby. Jak do tej
pory jestem usatysfakcjonowany, tempo bardzo zacne, sił dostatek, a
psychika odblokowana.
Zanim pnę się w stronę Kozich Czub musze przejść nader nieprzyjemny trawers po łańcuchach. Przemieszczanie się w poziomie było chyba najtrudniejszym elementem na Perci. Trawers zwalczony, teraz pod szczyt na łańcuchach. Przebycie Kozich Czub pochłonęło dużo czasu, ale i odczucia okazałe. Obniżenie do Koziej Przełęczy Wyżniej to następna prostopadła ściana, którą trzeba przejść na ubezpieczeniach w dół. Jest bardzo ciekawie, momentami trzeba się naszukać miejsca na położenie stopy, to opuścić trochę centumetrów na łańcuchu. Adrenalina wzrasta! Jestem na przełęczy. Teraz łatwe, z dobrymi chwytami, podejście na Kozi Wierch doprowadza mnie do drobnej zadyszki. Na Kozim Wierchu spotykam następnych turystów, w końcu mogę się do kogoś odezwać. Patrzę na zegarek - dochodzi 10.00. Na Kozim zjadam batona i odpoczywam prawie 15 minut, podziwiając piękne widoki na Dolinę Pięciu Stawów Polskich.
Zanim pnę się w stronę Kozich Czub musze przejść nader nieprzyjemny trawers po łańcuchach. Przemieszczanie się w poziomie było chyba najtrudniejszym elementem na Perci. Trawers zwalczony, teraz pod szczyt na łańcuchach. Przebycie Kozich Czub pochłonęło dużo czasu, ale i odczucia okazałe. Obniżenie do Koziej Przełęczy Wyżniej to następna prostopadła ściana, którą trzeba przejść na ubezpieczeniach w dół. Jest bardzo ciekawie, momentami trzeba się naszukać miejsca na położenie stopy, to opuścić trochę centumetrów na łańcuchu. Adrenalina wzrasta! Jestem na przełęczy. Teraz łatwe, z dobrymi chwytami, podejście na Kozi Wierch doprowadza mnie do drobnej zadyszki. Na Kozim Wierchu spotykam następnych turystów, w końcu mogę się do kogoś odezwać. Patrzę na zegarek - dochodzi 10.00. Na Kozim zjadam batona i odpoczywam prawie 15 minut, podziwiając piękne widoki na Dolinę Pięciu Stawów Polskich.
Kozi Wierch - Granaty
Pozostawiam Kozi Wierch poruszając się w stronę jego południowych zboczy. Czarny szlak odbija Szerokim Żlebem w stronę Doliny Pięciu Stawów Polskich. Przez 40 minut asystują mi widoki do Piątki. Aż do Buczynowej Strażnicy szlak jest prosty technicznie, bez sztucznych ubezpieczeń. Za Buczynową Strażnicą mieści się Przełączka nad Buczynową Dolinką i tu pojawiają się "schody", a w zasadzie zejście do Żlebu Kulczyńskiego. Obniżenie jest o tyle niesympatyczne, że jest sypkie pod nogami i trzeba uważać, aby nie zrzucić kamieni lub nie dostać takim kamieniem. Z tej przyczyny też uważam, że kask powinien się znaleźć w wyposażeniu wędrujących turystów na Orlej Perci. Następnie trasa Orlej odbija w prawo w stronę komina wiodącego do szczerbiny Czarnego Mniszka. Rzetelna rzeźba skał zapewnia dobre chwyty i wspinanie na Mniszka jest przyjemnością. Kawałek ten jest ubezpieczony łańcuchami, ale przy dobrych warunkach, a takie dziś panują, polegam na moich rękach. Dochodzę do pasemka Czarny Ścian, kolejny mniej wymagający odcinek, finalizowany osobliwym kominkiem.
Schodzę do Zadniej Sieczkowej Przełączki, przed wierzchołkiem Zadniego Granatu dochodzi dobrze mi znany zielony szlak kierujący do Zmarzłego Stawu. Wdrapuję się na Zadni Granat i robię kolejny odpoczynek. Tym razem otwieram puszkę i robię sobie kanapki. Dochodzą chłopaki, których poznałem schodząc z Koziego Wierchu. Wytwarzamy malutki popas. Z Zadniego widać już drogę na Krzyżne. Niby nie daleko, jednakże jeszcze kawałeczek przed nami. Moce trochę ubywają, nawet przychodzą mi do łba myśli o zejściu żółtym szlakiem ze Skrajego Granatu. Ale jak szybko się pojawiły tak szybko uciekły. Chłopaki idą na Krzyżne, zatem będę miał towarzystwo. A teraz na pewno mi się przyda!
Idę dalej, droga z Zadniego Granatu wiedzie bez trudności, w pewnym momencie jest malutka ekspozycja i podejście po skałach na Pośrednią Sieczkową Przełączkę, dalej na Pośredni Granat szerszą ścieżką. Szlak z Pośredniego jest nieco trudniejsze, skały się usypują, trzeba wykorzystać ręce i szukać pewnych miejsc na położenie nogi. Dochodzę do Skrajnej Sieczkowej Przełęczki w sąsiedztwie zdradliwego Żlebu Drége\'a. Tutaj czeka na mnie po raz drugi w przeciągu dwóch dni szczelina. Tym razem bez zastanawiania pokonuję szczelinę. Jak? To już moja słodka tajemnica. Po chwili jestem już na Skrajnym Granacie. Pogoda delikatnie się zepsuła. Od Doliny Pięciu Stawów Polskich kłębią się coraz ciemniejsze chmury. Opady przewidywane były na godzinę 16.00. Jest prawie 13.00. Został ostatni kawałek....
Od Granatów po Krzyżne
Ostatni kawałek Skrajny Granat - Przełęcz Krzyżne zrobiłem na coraz większym wyczerpaniu. Jest on bardzo wymagający i moja koncentracja działała na największych obrotach (przynajmniej w rejonach trudnych technicznie). Wszystko to kosztem mniejszego rozkoszowania się panoramami i ekspozycjami. Sam fakt, że nie robiłem zdjęć na tym odcinku, dowodzi o moim wyczerpaniu. Wybitniej liczyła się dla mnie realizacja głównego celu niż rozkoszowanie się tym celem!
Ze Skrajnego Granatu od razu schodzę po łańcuchach w dół w stronę Buczynowej Dolinki. Patrzę w stronę Krzyżnego i trasa wydaje się być typową górzystą dróżką, nic mocniej mylnego. Później łatwiejszym odcinkiem szlaku ponownie kieruję się na północną stronę grani. Po klamrach i łańcuchach schodzę na Granacką Przełęcz. Od tego momentu idę już z poznanymi wcześniej chłopakami. Trawersuję żlebem północne zbocze Orlej Turniczki, po skalnych półkach zabezpieczonych łańcuchem. Dalej czeka na mnie następna drabinka, tym razem na Orlą Przełęczkę Niżną. Dalej względnie prosty kawałek po południowej stronie Orlej Baszty i zejście skośnym kominem ubezpieczonym łańcuchami na Pościel Jasińskiego. Z tego co pamiętam północne stoki Buczynowych Czub były kolejnym niebezpiecznym rejonem na Orlej Perci. Wszystko się sypało, głównie w momencie schodzenia było to dość niebezpieczne, gdyż stopa się ślizgała, mocniejsza praca rąk, szukanie pewnego gruntu pod ustawienie stopy. W takich momentach się nie myśli o wyczerpaniu, jednak, gdy rejon staje się łatwiejszy odczuwa się ile kosztuje to sił. Kolejny kawałek do Przełęczy Nowickiego jest łatwiejszy. Dalej czeka nas trawers Wielkiej Buczynowej Turni. Do pokonania jest kilka skalnych żeberek, a dalej obniżenie do Buczynowej Przełęczy asekurowane łańcuchami. Następnie kawałek po skałach żlebem w górę, trasa odbija w prawo wiodąc ze żlebu na skalne zbocze Małej Buczynowej Turni. To już ostatnie łańcuchy na Orlej. Dalej już trasa jest łatwa i prowadzi głównie kamienną dróżką po południowej stronie kluczowej grani. Trawersujemy Małą Buczynową Turnie, na chwilę powracamy na grań i idziemy w dół poniżej Ptaka i Kopy pod Krzyżnem. O godzinie 15.00 wchodzimy na Krzyżne! Widoki z Przełęczy Krzyżne są jednymi z najpiękniejszych w całych Tatrach! Niestety szerokie zachmurzenie troszkę popsuło ten cały wdzięk. Projekt wykonany, Orla przebyta w całości. Wewnętrzne zadowolenie i spełnienie. Chwila spoczynku. Szybkie zdjęcie z moimi towarzyszami, których pozdrawiam serdecznie. Dzięki, że miał w Was wsparcie! Czas się pożegnać i rozejść w odwrotnych kierunkach.
Z Krzyżnego do Murowańca szedłem około 2,45 h spełniony, ale już nader mocno zmęczony. Zaczyna padać. W schronisku napotykam Agnieszkę z Jurkiem, którzy powoli zaczęli się o mnie martwić. Główne pytanie Agnieszki: - I co udało się? Tak, udało się! - odpowiadam. Wchodzę do budynku schroniska, zamawiam sok pomarańczowy (nie piwo aczkolwiek smakowałoby zapewne wyjątkowo, ale wracam jeszcze dziś do Bielska autem) i pyszne naleśniki z serem. 5 minut później zaczęło bardzo mocno lać i przeszła burza. W schronisku gadamy co nas dzisiaj spotkało na szlakach. Dzięki Wielkie, miło jak ktoś czeka w schronisku!
Podsumowanie
Dzisiaj, mając jeszcze jedno doświadczenie, zdaję sobie sprawę, że przejście Orlej Perci za jednym razem pozbawiło mnie wielu fascynujących odczuć. Zmęczenie pojawiło się u mnie na Granatach. Ostatni odcinek: Ostateczny Granat - Krzyżne nie zostało tak na prawdę udokumentowany fotograficznie . Odcinek ten po prostu pozostał zaliczony. Orla Perć żąda wręcz ogromnej pokory. Mimo zmęczenia jest to niezapomniana frajda.
Namiot MARABUT Khumbu
Trój-pałąkowa konstrukcja, aerodynamiczny układ i zewnętrzny
stelaż sprawiają że namiot jest bardzo wytrzymały na najsilniejsze
wiatry. Tropik z filtrem UV gwarantuje odporność na intensywne
promieniowanie ultrafioletowe w wysokich górach. Zaopatrzony w cenne
drobiazgi: kilkanaście kieszonek we wnętrzu i odblaski ułatwiające
rozłożenie albo lokalizacje namiotu w nocy. Pierwsze egzemplarze tego
namiotu testowane były na zimowej wyprawie na Shisha Pangma ( 8027 m
npm).
Po ponad 3 letnim użytkowaniu w różnych warunkach Marabut Khumbu spełnia moje oczekiwania. Śnieg, intensywny wiatr, kamienie nie stanowią dla niego problemu. Bardzo szanuję ten namiot za jego rozległe zastosowania i niebywałą odporność na warunki atmosferyczne.
Rozstawienie namiotu nie jest trudne, nawet gdy czynisz to pierwszy raz. W gorszych warunkach atmosferycznych niezbędna może być pomoc drugiej osoby. Plusem namiotu Khumbu bez zaprzeczania jest podpięta sypialnia pod tropik. Przy rozstawianiu namiotu wystarczy tylko wsunąć 3 stelaże, naciągnąć i zakotwiczyć namiot. Minimalizujemy dzięki temu prawdopodobieństwo przemoczenia sypiali podczas deszczu. Namiot jest zaopatrzony w atrakcyjny układ naprężania pałąków ułatwiający stabilizację namiotu. Posiadamy sposobność równoczesnego naciągnięcia powłoki na namiocie za pomocą klamerek.
Namiot posiada ogromną ilość praktycznych detali. Widać, że pozostały one wykonane z adekwatną dokładnością. We wnętrzu zauważymy sporą ilość kieszonek i schowków, które w tego typu namiotach niezwykle się przydają. Zamki YKK znajdujące się w tropiku nawet przy ich zlodowaceniu dalej normalnie się otwierają. Namiot Khumbu zaopatrzony jest w detale odblaskowe, znajdujące się w rogach namiotu. W nocy jest to bardzo użyteczny element!
Cechy:
Od razu przejdź do sklepu i sprawdź cenę!
Po ponad 3 letnim użytkowaniu w różnych warunkach Marabut Khumbu spełnia moje oczekiwania. Śnieg, intensywny wiatr, kamienie nie stanowią dla niego problemu. Bardzo szanuję ten namiot za jego rozległe zastosowania i niebywałą odporność na warunki atmosferyczne.
Rozstawienie namiotu nie jest trudne, nawet gdy czynisz to pierwszy raz. W gorszych warunkach atmosferycznych niezbędna może być pomoc drugiej osoby. Plusem namiotu Khumbu bez zaprzeczania jest podpięta sypialnia pod tropik. Przy rozstawianiu namiotu wystarczy tylko wsunąć 3 stelaże, naciągnąć i zakotwiczyć namiot. Minimalizujemy dzięki temu prawdopodobieństwo przemoczenia sypiali podczas deszczu. Namiot jest zaopatrzony w atrakcyjny układ naprężania pałąków ułatwiający stabilizację namiotu. Posiadamy sposobność równoczesnego naciągnięcia powłoki na namiocie za pomocą klamerek.
Namiot posiada ogromną ilość praktycznych detali. Widać, że pozostały one wykonane z adekwatną dokładnością. We wnętrzu zauważymy sporą ilość kieszonek i schowków, które w tego typu namiotach niezwykle się przydają. Zamki YKK znajdujące się w tropiku nawet przy ich zlodowaceniu dalej normalnie się otwierają. Namiot Khumbu zaopatrzony jest w detale odblaskowe, znajdujące się w rogach namiotu. W nocy jest to bardzo użyteczny element!
Cechy:
- ilość osób: 2
- waga: 3,5 kg
- wymiary sypialni: dł: 210 cm, szer 160/90 cm, wys 100 cm
- tropik: poliester rip - stop PU UV resistant 3000 mm H2o
- podłoga: tkanina PE 10 000 mm H2O
- stelaż i szpilki: alu 7001 T6
- ilość wejść: 1
- wymiary po spakowaniu: 55 cm, fi: 17 cm
- oliwkowy
- żółty
Namiot MARABUT Arco
Arco jest kolejnym modelem namiotu ekspedycyjnego oferowanym przez markę MARABUT.
Konstrukcyjnie namiot jest bardzo interesujący. Wychodzi z założenia, że dwuosobowy namiot nie musi być ciasny. Zalecany dla użytkowników wymagających poręcznego namiotu podczas zastosowań ekspedycyjnych i trekkingowych. Świetny namiot bazowy.
Największym atutem namiotu może być jego uniwersalność. Użytkowany zarówno na ekstremalnych ekspedycjach jak i podczas letnich trekkingów.
Pokaźna sypialnia oraz obszerna absyda zapewnią wygodę dwóm osobom z całym ekwipunkiem. Podczas wyprawy pomieści także trzy osoby. Istotnym atutem namiotu Arco jest również drugie wejście. Powiększa ono wygodę użytkowania i poprawiającym wentylację. Jednocześnie wentylację zapewniają wywietrzniki umiejscowione po czterech stronach namiotu. Tropik z filtrem UV gwarantuje odporność na silne promieniowanie UV w górach wysokich. Dzięki osłoniętej absydzie można swobodnie gotować podczas niepomyślnych warunków atmosferycznych. Atutem modelu Arco jest także świetnie się sprawdzający system odciągów. Może mało istotna to rzecz, jednak praktyczna - cztery praktyczne siatki - kieszonki oraz siatka pod sufitem. Widać znaczny rozwój jeżeli chodzi o wagę. Arco jest tylko 200g cięższy od Baltoro, a jest sporo większy i ma 3 pałąki. Arco waży - 3,8 kg.
Marabut zastosował materiały i technologie najwyższej jakości. Tropik wykonano w systemie ripstopowym, zapewniającym wielką odporność na zniszczenia mechaniczne i zaimpregnowano PU. Stosowany materiał posiada wodoszczelność 3000mm. Podłoga to gęsto tkany materiał PE o wodoszczelności 10 000mm. Sypialnię wykonano z poliamidu, nie ulega ona zagrzybieniu od nadmiaru wilgoci i jest delikatna w dotyku. Jest ona odpinana i w razie potrzeby można ją wyczyścić. Stelaż zbudowany jest z aluminiowych pałąków. Podklejone szwy nie dopuszczą do wnikania wilgoci i namakania sypialni. Podczas rozstawiania namiotu docenimy zalety Molding System - sypialnia jest podpięta do tropiku.
Cechy:
Konstrukcyjnie namiot jest bardzo interesujący. Wychodzi z założenia, że dwuosobowy namiot nie musi być ciasny. Zalecany dla użytkowników wymagających poręcznego namiotu podczas zastosowań ekspedycyjnych i trekkingowych. Świetny namiot bazowy.
Największym atutem namiotu może być jego uniwersalność. Użytkowany zarówno na ekstremalnych ekspedycjach jak i podczas letnich trekkingów.
Pokaźna sypialnia oraz obszerna absyda zapewnią wygodę dwóm osobom z całym ekwipunkiem. Podczas wyprawy pomieści także trzy osoby. Istotnym atutem namiotu Arco jest również drugie wejście. Powiększa ono wygodę użytkowania i poprawiającym wentylację. Jednocześnie wentylację zapewniają wywietrzniki umiejscowione po czterech stronach namiotu. Tropik z filtrem UV gwarantuje odporność na silne promieniowanie UV w górach wysokich. Dzięki osłoniętej absydzie można swobodnie gotować podczas niepomyślnych warunków atmosferycznych. Atutem modelu Arco jest także świetnie się sprawdzający system odciągów. Może mało istotna to rzecz, jednak praktyczna - cztery praktyczne siatki - kieszonki oraz siatka pod sufitem. Widać znaczny rozwój jeżeli chodzi o wagę. Arco jest tylko 200g cięższy od Baltoro, a jest sporo większy i ma 3 pałąki. Arco waży - 3,8 kg.
Marabut zastosował materiały i technologie najwyższej jakości. Tropik wykonano w systemie ripstopowym, zapewniającym wielką odporność na zniszczenia mechaniczne i zaimpregnowano PU. Stosowany materiał posiada wodoszczelność 3000mm. Podłoga to gęsto tkany materiał PE o wodoszczelności 10 000mm. Sypialnię wykonano z poliamidu, nie ulega ona zagrzybieniu od nadmiaru wilgoci i jest delikatna w dotyku. Jest ona odpinana i w razie potrzeby można ją wyczyścić. Stelaż zbudowany jest z aluminiowych pałąków. Podklejone szwy nie dopuszczą do wnikania wilgoci i namakania sypialni. Podczas rozstawiania namiotu docenimy zalety Molding System - sypialnia jest podpięta do tropiku.
Cechy:
- ilość osób: 2-3
- waga: 3,8 kg
- wymiary sypialni: dł: 215 cm, szer 150 cm, wys 107 cm
- tropik: poliester rip - stop PU UV resistant 3000 mm H2O
- podłoga: tkanina PE 10 000 mm H2O
- stelaż i szpilki: alu 7001 T6
- ilość wejść: 2
- wymiary po spakowaniu: 55 cm, fi: 17 cm
- oliwkowy
- żółty
Subskrybuj:
Posty (Atom)