piątek, 22 lutego 2013

Antałówka

Antałówka niegdyś określana była Jantałówką. Nazewnictwo wywodzi się od nazwiska Antał, Antoł, Jantoł notowanego na Podhalu już od roku 1601. Antałówka jest to grzbiet o długości 1 km, otaczający od wschodu Kotlinę Zakopiańską. Zbudowany jest z łupków fliszowych. Z południowej strony jednoczy się poprzez niewielkie obniżenie ze Wzgórzem Koziniec (837m), natomiast na północ opada grzbietem Szymańskiego Wierchu.

W partii wierzchowiny mieszczą się wymiecione z Tatr żwiry z otoczakami granitowymi, powiązane według naukowców (Joseph Partsch) z najbardziej odległym zlodowaceniem tatrzańskim. Południowo-zachodnie stoki były wcześniej zalesione. Obecnie dosięgnęła je ekspansja zabudowania.

Park Wodny znajdujący się na Antałówce powstał w oparciu o złoża geotermalne. W latach 1961-1963 jak również w roku 1975 przeprowadzono na Antałówce odwierty geotermalne. Po wschodniej stronie grzbietu znajduje się osiedle Antałówka.

poniedziałek, 11 lutego 2013

EASY CAMP namiot POP-UP Monza 200

Monza 200 to mały namiot dla 2 osób. Wyjątkowa konstrukcja sprawia, iż wystarczy go wyciągnąć z pokrowca i umiejscowić na ziemi a namiot samoczynnie się rozłoży. Szpilki i naciągi gwarantują tylko większą stabilność podczas wietrznej pogody. Namiot posiada moskitierę, która zapewni wentylacje w gorące letnie noce równocześnie ochraniając przed insektami. Dwa otwory gwarantują właściwą cyrkulacje powietrza wewnątrz nawet przy zamkniętych drzwiach. Unikatowa konstrukcja namiotu Monza 200 sprawia, iż jest on doskonałym rozwiązaniem dla osób, które rozkładanie namiotu uważają jako walkę. Monza 200 znakomicie się sprawdza na kilkudniowych obozach lub weekendowych wypadach poza miasto. Jest to również wyborny wybór na każdego rodzaju zloty i imprezy plenerowe. Z powodu swoich niewielkich rozmiarów i wagi to rozwiązanie przypadnie do gustu tym, którzy łączą w wypoczynku obozowanie i podróżowanie. Świetny dla początkujących lub weekendowych użytkowników. Jest świetną alternatywa na klasyczne namioty.






EASY CAMP namiot POP-UP Monza 200

Specyfikacja:
  • Namiot Pop-up
  • Typ namiotu: kopuła
  • Tropik: Poliester 185 T PU - klejone szwy
  • Wodoodporność: 1500 mm
  • Pojemność: 2 osoby
  • Sposób montażu: Tropik jednocześnie
  • Podłoga: Poliester PU 1500 mm
  • Wielkość po spakowaniu: 83 x 5 cm
  • Pałąki: Włókno szklane 6,0 mm 
  • Kolor: czerwony
  • Ilość pomieszczeń: 1
Cechy:
  • Otwory wentylacyjne w dachu
  • Dodatkowa moskitiera
  • Jaskrawe naciągi namiotu
  • Elastyczne punkty mocowania naciągów
  • Nieduża waga
  • Automatyczne rozkładanie
  • W pełni zabezpieczone szwy tropiku dla maksymalnej ochrony
  • Powierzchnia użytkowa: 3,15 + 1,35 m2
  • Wysokość wewnętrznego namiotu: 1,20 m
  • Łatwy w montażu
EASY CAMP namiot POP-UP Monza 200

sobota, 2 lutego 2013

Orla Perć - tylko dla orłów....

Przygotowania do Orlej Perci


Jakby się cofnąć z 7 lat wstecz, mniej więcej o tej samej porze, miałem okazję przybyć w Tatry ze przyjaciółmi w zamiarze przejścia szlaku Orlej Perci. Jednakże po osiągnięciu Świnicy pierwszego dnia, siły mnie opuściły. Rano przebudziłem się z lekką gorączką. Teraz wiem, ze dobrze się stało, że nie poszedłem tamtego dnia na Orlą Perć. Nic tak na prawdę o niej nie wiedziałem i nie miałem do niej pokory. Nie byłem w ogóle na to przygotowany.



Od tego czasu wiele się powywracało, cel Orlej Perci powrócił 4-5 lat temu. Jednakże tym razem z dużym respektem i szacunkiem do najtrudniejszego znakowanego szlaku w Tatrach. Początkiem roku rozpocząłem dbać o formę nota bene pod wyjazd w Alpy. Priorytetem nie stała się Orla Perć. Rozpocząłem regularnie biegać i chodzić na basen. Przez zwiększoną aktywność moja pewność siebie wzrosła. Blokada, która stale mieściła się w mojej głowie została pokonana. Nie wiem, w jakim momencie się to stało, ale przestałem czuć niepokój przed wspinaczką (oczywiście szlakową) w terenie górskim. Nie ściemniam, że zawsze mi to sprawiało przyjemność, jednak nie raz nogi trzęsły mi się jak galareta. Teraz czułem się nieskrępowany ciesząc się każdą techniczną trudnością na trasie. W rozmowie z bardzo miłą osobą z forum beskidmaly.pl, wspólnie doszliśmy do wniosku, że lepsza forma wpłynęła także na psychikę.
Bardzo istotna jest także determinacja. Tutaj muszę podziękować jednej, osobie za przykład jaki mi podarowała swoją determinacją w zmierzaniu do celu. Stąd pojechałem do Zakopanego doskonale zdając sobie sprawę czego pragnę i jak to zrobić. Determinacja pomogła mi także pokonać drobne komplikacje. Na Orlą Perć nie miałem jechać sam, tylko ze znajomym. Jak łatwo można się domyśleć - pojechałem sam. Nic mnie to nie przygnębiło, aczkolwiek rozważałem ewentualność przełożenia wyjazdu. Następnym fundamentalnym elementem była koncentracja. Sądzę, że podświadomie przyszła ona sama, dzień przed ekspedycją. Znajomi poznani w Murowańcu (Agnieszka i Jurek - pozdrawiam) stwierdzili, że dzień wcześniej było widać na mojej twarzy jej zapowiedzi. Z pewnością tak było...

Koncentracja asystowała mi przez całą trasę Orlej Perci. Wraz ze zmęczeniem wymagała pracy na wyższych obrotach. Co interesujące jedyne potknięcie zaliczyłem nad Zielonym Stawem, schodząc już z Przełęczy Krzyżne. W następstwie wylądowałem jedną nogą w strumieniu. Po przejściu odcinka Orlej Perci nastąpiło totalne odprężenie.
O czym zapomniałem i czego nie zrobiłem. Cóż najważniejsza rzecz - poszedłem sam, o moim planie wiedziało kilka osób w Bielsku a także moi przyjaciele z Murowańca. Mój największy błąd - nie pozostawiłem im mojego numeru telefonu i nie wziąłem ich numeru telefonu. Następna kwestia to nie wziąłem okularów, ale na szczęście pogoda mnie oszczędziła i tylko rano było błękitne niebo. Naturalnie odradzam każdemu samotnych wędrówek w Tatrach, bezpieczniej i raźniej idzie się w parę osób. Na pewno moje zachowanie spotka się z oceną wielu z was i przyznam im rację, jednak możecie mi wierzyć potęguje to duchowe przeżycia scalone z obcowaniem z niepowtarzalną przestrzenią tatrzańskich masywów. Trzeba im okazać bezgraniczny respekt, posiadać świadomość niebezpieczeństwa i podziwiać je - chłonąć je wszystkimi możliwymi zmysłami.

Co wziąłem na Orlą Perć?


1. telefon
2. apteczka
3. 1,5 litra wody
4. malutki chleb + konserwa
5. czekolada + 3 batony
6. mapa
7. rękawiczki
8. kurtka
9. pałatka
10. kijki - teraz bym z nich zrezygnował, wykorzystane jedynie na szlakach podejściowych
11. chusta na głowę, doskonale wchłania pot
12. aparat

Zapomniałem okularów i kremu z filtrem UV. Dla bezpieczeństwa można zabrać kask i nie jest to głupi pomysł!

Spotkanie z Kozicami

Komórka budzi mnie o godzinie 5:00, mam olbrzymią ochotę jeszcze pospać, ale zdaję sobie sprawę że nie mogę na to sobie pozwolić. Pospiesznie się ubieram i schodzę z łóżka. Patrzę przez okno i południowa strona jest mocno zachmurzona, nie pada więc decyduję, że zaryzykuję planowaną próbę. Zawsze mogę się wrócić jakby się pogoda załamała. Błyskawiczna poranna toaleta, dopakowuje plecak i bez śniadania idę na trasę. Śniadanie mam w planach nad Czarnym Stawem. Niebo od południowej strony wygląda bardzo optymistycznie. Słońce dopiero zaczyna rozświetlać powoli okolicę. Dla samych widoków i niezrównanej ciszy warto tak wcześnie wstać.

Do Czarnego Stawu dochodzę bardzo szybko, ale tak na prawdę jeszcze w 100% się nie przebudziłem. Nie jestem głodny, przekładam swoje śniadanie na Zawrat. Patrzę na powściągliwą taflę stawu. Gdzieniegdzie kaczki budzą się ze snu. Bardzo mi się podoba ta cisza. Dzisiaj marzy mi się zobaczyć z rana kozice. Nigdy nie posiadałem okazji widzieć je z bliższej odległości.

Żwawo obchodzę Czarny Staw i zmierzam w stronę Zmarzłego Stawu. Jedno z moich marzeń spełnia się w tym dniu. Jest jedna kozica! W odległości 2-3 metrów od szlaku skubie coś zielonego przy skale. Przystępuję po cichu bliżej. Nie mam zamiaru jej spłoszyć. Robię fotki, w końcu mnie dostrzega, nasze spojrzenia spotykają się. Tak na prawdę chyba nikt z nas nie odczuwa lęku do momentu wydania kuriozalnego odgłosu przez tego osobnika. Oznajmił czyj to jest rejon i kto tu jest tak na prawdę gościem. Lepiej sobie nie zawadzajmy, każdy z nas ma dziś swoje plany.

Odrobinę wyżej, na szlaku, mam gratkę ujrzeć sześć kozic. Dzień na prawdę dobrze się zaczyna. Kozice spacerują po szlaku. Gdy mnie dostrzegają odchodzą 5-10 metrów, ale nie uciekają. Piękne zwierzęta i szkoda, ze niektóre fotki mi nie wyszły. Ale i tak jestem usatysfakcjonowany z tego spotkania!

Na Zawrat dochodzę o godzinie 7:40. Samo podejście było bardzo sympatyczne, łańcuchy, które niegdyś zapamiętałem jako kłopotliwe okazały się całkiem nieskomplikowane. A i słońce zaczęło się przebijać z za Granatów. Na przełęczy jest jeden Pan, który przyszedł z Doliny 5 Stawów. Będzie dalej szedł w stronę Koziej Przełęczy, zatem jest okazja, że będziemy szli razem. Ja z upragnieniem wrzucam coś do mojego pustego żołądka, ale nie jestem zbytnio głodny.

Zawrat - Kozi Wierch

W wreszcie zaczynam iść w stronę Małego Koziego Wierchu. Najpierw po skałach bez zabezpieczeń dochodzę do mojego dzisiejszego towarzysza. Trzeba porządnie się rozglądać, aby nie zgubić szlaku. Przez cały czas będzie on nas prowadził a to od strony Doliny Gąsienicowej, a to od strony Doliny Pięciu Stawów Polskich, a dla urozmaicenia kluczową granią. Niestety mój kompan miał nieco zbyt wolne tempo i zostaje mi samemu ruszyć dalej. Doceniam wczesną porę, która powoduje, że mogę sam na sam obcować z majestatem świata gór. Nie jest to może mądre, ale cudowne! Spokój na trasie zapewnia komfort, nikt mnie nie stopuje, ja również nikogo nie stopuję. Każdy mój krok, każdy chwyt, mogę sobie swobodnie rozważyć, przemyśleć. Wybrać najdogodniejsze wyjście. Rozważania te nie trwają długo, ale dzięki spokojnym decyzją czuję się pewniej i bezpieczniej.

Rozpoczynają się pierwsze łańcuchy. Mały Kozi Wierch pokonany. Teraz narasta we mnie presja. Sztuczna presja, która urodziła się w mojej głowie. Czy już za tą skała będzie renomowana drabinka do Koziej Przełęczy? Zdominowało to moje myśli. Schodzę do Zmarzłej Przełęczy Wyżniej, w stronę Gąsienicowej biegnie tzw. Honoratka, czyli Żydowski Żleb. Przede mną Zmarłe Czuby i dość niesympatyczny, od północnej strony, trawers po bardzo wąskich półeczkach. Jest co prawda łańcuch, ale trzeba uważać na każdy stawiany krok. Wchodzę na grań, odczuwam bliskość drabinki! Ale to jeszcze nie ona, to zejście do Zmarzłej Przełęczy po dość śliskich płytach. Jeszcze trawers Zamarłej Turni i jestem sam na sam ze słynną drabiną. Popatrzałem w dół, wysokość robi wrażenie. Z drugiej jednak strony jest to prozaiczna drabina, a przemieszczanie się po drabinie nie należy do zawiłych. Długo się nie zastanawiając, najpierw nieśmiało, przy pomocy łańcucha zszedłem na pierwsze szczeble drabiny. Każdy kolejny szczebel, to już większa pewność w poczynaniach i wędrówka jak po zwykłej drabinie. Naturalnie po chwili rodzi się następna myśl, jak z tej drabiny zejść na tą małą półeczkę. Jednakże to kolejny problem, który był tylko i wyłącznie w mojej głowie. Zejście z drabiny jest problemem psychiki, bo technicznie jest bardzo proste.

Schodzę po łańcuchach do Koziej Przełęczy. Tutaj prowadzi żółty szlak z Koziej Dolinki, chwila spoczynku, parę zdjęć i przychodzi czas na Kozie Czuby. Jak do tej pory jestem usatysfakcjonowany, tempo bardzo zacne, sił dostatek, a psychika odblokowana.

Zanim pnę się w stronę Kozich Czub musze przejść nader nieprzyjemny trawers po łańcuchach. Przemieszczanie się w poziomie było chyba najtrudniejszym elementem na Perci. Trawers zwalczony, teraz pod szczyt na łańcuchach. Przebycie Kozich Czub pochłonęło dużo czasu, ale i odczucia okazałe. Obniżenie do Koziej Przełęczy Wyżniej to następna prostopadła ściana, którą trzeba przejść na ubezpieczeniach w dół. Jest bardzo ciekawie, momentami trzeba się naszukać miejsca na położenie stopy, to opuścić trochę centumetrów na łańcuchu. Adrenalina wzrasta! Jestem na przełęczy. Teraz łatwe, z dobrymi chwytami, podejście na Kozi Wierch doprowadza mnie do drobnej zadyszki. Na Kozim Wierchu spotykam następnych turystów, w końcu mogę się do kogoś odezwać. Patrzę na zegarek - dochodzi 10.00. Na Kozim zjadam batona i odpoczywam prawie 15 minut, podziwiając piękne widoki na Dolinę Pięciu Stawów Polskich.

Kozi Wierch - Granaty


Pozostawiam Kozi Wierch poruszając się w stronę jego południowych zboczy. Czarny szlak odbija Szerokim Żlebem w stronę Doliny Pięciu Stawów Polskich. Przez 40 minut asystują mi widoki do Piątki. Aż do Buczynowej Strażnicy szlak jest prosty technicznie, bez sztucznych ubezpieczeń. Za Buczynową Strażnicą mieści się Przełączka nad Buczynową Dolinką i tu pojawiają się "schody", a w zasadzie zejście do Żlebu Kulczyńskiego. Obniżenie jest o tyle niesympatyczne, że jest sypkie pod nogami i trzeba uważać, aby nie zrzucić kamieni lub nie dostać takim kamieniem. Z tej przyczyny też uważam, że kask powinien się znaleźć w wyposażeniu wędrujących turystów na Orlej Perci. Następnie trasa Orlej odbija w prawo w stronę komina wiodącego do szczerbiny Czarnego Mniszka. Rzetelna rzeźba skał zapewnia dobre chwyty i wspinanie na Mniszka jest przyjemnością. Kawałek ten jest ubezpieczony łańcuchami, ale przy dobrych warunkach, a takie dziś panują, polegam na moich rękach. Dochodzę do pasemka Czarny Ścian, kolejny mniej wymagający odcinek, finalizowany osobliwym kominkiem.

Schodzę do Zadniej Sieczkowej Przełączki, przed wierzchołkiem Zadniego Granatu dochodzi dobrze mi znany zielony szlak kierujący do Zmarzłego Stawu. Wdrapuję się na Zadni Granat i robię kolejny odpoczynek. Tym razem otwieram puszkę i robię sobie kanapki. Dochodzą chłopaki, których poznałem schodząc z Koziego Wierchu. Wytwarzamy malutki popas. Z Zadniego widać już drogę na Krzyżne. Niby nie daleko, jednakże jeszcze kawałeczek przed nami. Moce trochę ubywają, nawet przychodzą mi do łba myśli o zejściu żółtym szlakiem ze Skrajego Granatu. Ale jak szybko się pojawiły tak szybko uciekły. Chłopaki idą na Krzyżne, zatem będę miał towarzystwo. A teraz na pewno mi się przyda!

Idę dalej, droga z Zadniego Granatu wiedzie bez trudności, w pewnym momencie jest malutka ekspozycja i podejście po skałach na Pośrednią Sieczkową Przełączkę, dalej na Pośredni Granat szerszą ścieżką. Szlak z Pośredniego jest nieco trudniejsze, skały się usypują, trzeba wykorzystać ręce i szukać pewnych miejsc na położenie nogi. Dochodzę do Skrajnej Sieczkowej Przełęczki w sąsiedztwie zdradliwego Żlebu Drége\'a. Tutaj czeka na mnie po raz drugi w przeciągu dwóch dni szczelina. Tym razem bez zastanawiania pokonuję szczelinę. Jak? To już moja słodka tajemnica. Po chwili jestem już na Skrajnym Granacie. Pogoda delikatnie się zepsuła. Od Doliny Pięciu Stawów Polskich kłębią się coraz ciemniejsze chmury. Opady przewidywane były na godzinę 16.00. Jest prawie 13.00. Został ostatni kawałek....

Od Granatów po Krzyżne


Ostatni kawałek Skrajny Granat - Przełęcz Krzyżne zrobiłem na coraz większym wyczerpaniu. Jest on bardzo wymagający i moja koncentracja działała na największych obrotach (przynajmniej w rejonach trudnych technicznie). Wszystko to kosztem mniejszego rozkoszowania się panoramami i ekspozycjami. Sam fakt, że nie robiłem zdjęć na tym odcinku, dowodzi o moim wyczerpaniu. Wybitniej liczyła się dla mnie realizacja głównego celu niż rozkoszowanie się tym celem!




Ze Skrajnego Granatu od razu schodzę po łańcuchach w dół w stronę Buczynowej Dolinki. Patrzę w stronę Krzyżnego i trasa wydaje się być typową górzystą dróżką, nic mocniej mylnego. Później łatwiejszym odcinkiem szlaku ponownie kieruję się na północną stronę grani. Po klamrach i łańcuchach schodzę na Granacką Przełęcz. Od tego momentu idę już z poznanymi wcześniej chłopakami. Trawersuję żlebem północne zbocze Orlej Turniczki, po skalnych półkach zabezpieczonych łańcuchem. Dalej czeka na mnie następna drabinka, tym razem na Orlą Przełęczkę Niżną. Dalej względnie prosty kawałek po południowej stronie Orlej Baszty i zejście skośnym kominem ubezpieczonym łańcuchami na Pościel Jasińskiego. Z tego co pamiętam północne stoki Buczynowych Czub były kolejnym niebezpiecznym rejonem na Orlej Perci. Wszystko się sypało, głównie w momencie schodzenia było to dość niebezpieczne, gdyż stopa się ślizgała, mocniejsza praca rąk, szukanie pewnego gruntu pod ustawienie stopy. W takich momentach się nie myśli o wyczerpaniu, jednak, gdy rejon staje się łatwiejszy odczuwa się ile kosztuje to sił. Kolejny kawałek do Przełęczy Nowickiego jest łatwiejszy. Dalej czeka nas trawers Wielkiej Buczynowej Turni. Do pokonania jest kilka skalnych żeberek, a dalej obniżenie do Buczynowej Przełęczy asekurowane łańcuchami. Następnie kawałek po skałach żlebem w górę, trasa odbija w prawo wiodąc ze żlebu na skalne zbocze Małej Buczynowej Turni. To już ostatnie łańcuchy na Orlej. Dalej już trasa jest łatwa i prowadzi głównie kamienną dróżką po południowej stronie kluczowej grani. Trawersujemy Małą Buczynową Turnie, na chwilę powracamy na grań i idziemy w dół poniżej Ptaka i Kopy pod Krzyżnem. O godzinie 15.00 wchodzimy na Krzyżne! Widoki z Przełęczy Krzyżne są jednymi z najpiękniejszych w całych Tatrach! Niestety szerokie zachmurzenie troszkę popsuło ten cały wdzięk. Projekt wykonany, Orla przebyta w całości. Wewnętrzne zadowolenie i spełnienie. Chwila spoczynku. Szybkie zdjęcie z moimi towarzyszami, których pozdrawiam serdecznie. Dzięki, że miał w Was wsparcie! Czas się pożegnać i rozejść w odwrotnych kierunkach.

Z Krzyżnego do Murowańca szedłem około 2,45 h spełniony, ale już nader mocno zmęczony. Zaczyna padać. W schronisku napotykam Agnieszkę z Jurkiem, którzy powoli zaczęli się o mnie martwić. Główne pytanie Agnieszki: - I co udało się? Tak, udało się! - odpowiadam. Wchodzę do budynku schroniska, zamawiam sok pomarańczowy (nie piwo aczkolwiek smakowałoby zapewne wyjątkowo, ale wracam jeszcze dziś do Bielska autem) i pyszne naleśniki z serem. 5 minut później zaczęło bardzo mocno lać i przeszła burza. W schronisku gadamy co nas dzisiaj spotkało na szlakach. Dzięki Wielkie, miło jak ktoś czeka w schronisku!

Podsumowanie


Dzisiaj, mając jeszcze jedno doświadczenie, zdaję sobie sprawę, że przejście Orlej Perci za jednym razem pozbawiło mnie wielu fascynujących odczuć. Zmęczenie pojawiło się u mnie na Granatach. Ostatni odcinek: Ostateczny Granat - Krzyżne nie zostało tak na prawdę udokumentowany fotograficznie . Odcinek ten po prostu pozostał zaliczony. Orla Perć żąda wręcz ogromnej pokory. Mimo zmęczenia jest to niezapomniana frajda.

Orla Perć - najtrudniejszy znakowany szlak w Tatrach

Namiot MARABUT Khumbu

Trój-pałąkowa konstrukcja, aerodynamiczny układ i zewnętrzny stelaż sprawiają że namiot jest bardzo wytrzymały na najsilniejsze wiatry. Tropik z filtrem UV gwarantuje odporność na intensywne promieniowanie ultrafioletowe w wysokich górach. Zaopatrzony w cenne drobiazgi: kilkanaście kieszonek we wnętrzu i odblaski ułatwiające rozłożenie albo lokalizacje namiotu w nocy. Pierwsze egzemplarze tego namiotu testowane były na zimowej wyprawie na Shisha Pangma ( 8027 m npm).

Po ponad 3 letnim użytkowaniu w różnych warunkach Marabut Khumbu spełnia moje oczekiwania. Śnieg, intensywny wiatr, kamienie nie stanowią dla niego problemu. Bardzo szanuję ten namiot za jego rozległe zastosowania i niebywałą odporność na warunki atmosferyczne.


Rozstawienie namiotu nie jest trudne, nawet gdy czynisz to pierwszy raz. W gorszych warunkach atmosferycznych niezbędna może być pomoc drugiej osoby. Plusem namiotu Khumbu bez zaprzeczania jest podpięta sypialnia pod tropik. Przy rozstawianiu namiotu wystarczy tylko wsunąć 3 stelaże, naciągnąć i zakotwiczyć namiot. Minimalizujemy dzięki temu prawdopodobieństwo przemoczenia sypiali podczas deszczu. Namiot jest zaopatrzony w atrakcyjny układ naprężania pałąków ułatwiający stabilizację namiotu. Posiadamy sposobność równoczesnego naciągnięcia powłoki na namiocie za pomocą klamerek.

Namiot posiada ogromną ilość praktycznych detali. Widać, że pozostały one wykonane z adekwatną dokładnością. We wnętrzu zauważymy sporą ilość kieszonek i schowków, które w tego typu namiotach niezwykle się przydają. Zamki YKK znajdujące się w tropiku nawet przy ich zlodowaceniu dalej normalnie się otwierają. Namiot Khumbu zaopatrzony jest w detale odblaskowe, znajdujące się w rogach namiotu. W nocy jest to bardzo użyteczny element!

Cechy:
  • ilość osób: 2
  • waga: 3,5 kg
  • wymiary sypialni: dł: 210 cm, szer 160/90 cm, wys 100 cm
  • tropik: poliester rip - stop PU UV resistant 3000 mm H2o
  • podłoga: tkanina PE 10 000 mm H2O
  • stelaż i szpilki: alu 7001 T6
  • ilość wejść: 1
  • wymiary po spakowaniu: 55 cm, fi: 17 cm
Dostępna kolorystyka:
  • oliwkowy
  • żółty



podzial Od razu przejdź do sklepu i sprawdź cenę!



MARABUT Namiot KHUMBU

Namiot MARABUT Arco

Arco jest kolejnym modelem namiotu ekspedycyjnego oferowanym przez markę MARABUT.

Konstrukcyjnie namiot jest bardzo interesujący. Wychodzi z założenia, że dwuosobowy namiot nie musi być ciasny. Zalecany dla użytkowników wymagających poręcznego namiotu podczas zastosowań ekspedycyjnych i trekkingowych. Świetny namiot bazowy.

Największym atutem namiotu może być jego uniwersalność. Użytkowany zarówno na ekstremalnych ekspedycjach jak i podczas letnich trekkingów.

Pokaźna sypialnia oraz obszerna absyda zapewnią wygodę dwóm osobom z całym ekwipunkiem. Podczas wyprawy pomieści także trzy osoby. Istotnym atutem namiotu Arco jest również drugie wejście. Powiększa ono wygodę użytkowania i poprawiającym wentylację. Jednocześnie wentylację zapewniają wywietrzniki umiejscowione po czterech stronach namiotu. Tropik z filtrem UV gwarantuje odporność na silne promieniowanie UV w górach wysokich. Dzięki osłoniętej absydzie można swobodnie gotować podczas niepomyślnych warunków atmosferycznych. Atutem modelu Arco jest także świetnie się sprawdzający system odciągów. Może mało istotna to rzecz, jednak praktyczna - cztery praktyczne siatki - kieszonki oraz siatka pod sufitem. Widać znaczny rozwój jeżeli chodzi o wagę. Arco jest tylko 200g cięższy od Baltoro, a jest sporo większy i ma 3 pałąki. Arco waży - 3,8 kg.


Marabut zastosował materiały i technologie najwyższej jakości. Tropik wykonano w systemie ripstopowym, zapewniającym wielką odporność na zniszczenia mechaniczne i zaimpregnowano PU. Stosowany materiał posiada wodoszczelność 3000mm. Podłoga to gęsto tkany materiał PE o wodoszczelności 10 000mm. Sypialnię wykonano z poliamidu, nie ulega ona zagrzybieniu od nadmiaru wilgoci i jest delikatna w dotyku. Jest ona odpinana i w razie potrzeby można ją wyczyścić. Stelaż zbudowany jest z aluminiowych pałąków. Podklejone szwy nie dopuszczą do wnikania wilgoci i namakania sypialni. Podczas rozstawiania namiotu docenimy zalety Molding System - sypialnia jest podpięta do tropiku.


Cechy:
  • ilość osób: 2-3
  • waga: 3,8 kg
  • wymiary sypialni: dł: 215 cm, szer 150 cm, wys 107 cm
  • tropik: poliester rip - stop PU UV resistant 3000 mm H2O
  • podłoga: tkanina PE 10 000 mm H2O
  • stelaż i szpilki: alu 7001 T6
  • ilość wejść: 2
  • wymiary po spakowaniu: 55 cm, fi: 17 cm
Dostępna kolorystyka:
  • oliwkowy
  • żółty
MARABUT Namiot ARCO