poniedziałek, 29 października 2012

Wycieczka na Bystrą (Tatry Zachodnie)

Głód gór...gorszy od zwykłego. Ciężko go nasycić, ciężko o nim nie rozmyślać. Pozbyć się go? Można na chwilę. Jednakże wraca niemal od razu. Na wielkim głodzie postanawiamy z Dorotą urzeczywistnić jeden z prześladujących nas od jakiegoś czasu celów - wyjść na Bystrą. Jednodniowy wypad. Poranna pobudka, szybki przejazd do Zakopanego przez Słowację. Meldujemy się z rana w Dolinie Chochołowskiej. Pogoda tak jak prawdziwe życie - niepewna i mglista.



Asfaltową szosą przemierzamy Dolinę Chochołowską. Nie ma co marudzić na asfalt, jest po prostu pięknie. Przed Polaną Chochołowską podążamy żółtym szlakiem w kierunku Ornaka. Jest wiele błota. Wielka wilgotność. W zasadzie w każdej chwili może zacząć padać. Jednak znajdujemy się na takim głodzie. że nie robi to różnicy. Nawet żwawo osiągamy do Iwaniackiej Przełęczy. Szlak kierował prawie przez cały czas lasem. Na przełęczy wyznaczymy kierunek na Ornak, czyli wymieniamy szlak żółty na zielony. Na szlaku pustki, nikogo do tej pory nie spotkaliśmy. Na Ornak prowadzą juz zakosy. Pokaźne podejście - powyżej 300 metrów do przejścia. No i w końcu pojawiają się skały. Dla mnie w Tatrach dotknięcie skały wyszukując pewnego chwytu to taka intymność pomiędzy mną a górami. Można powiedzieć, że sacrum... Na Ornaku nie miałem okazji jeszcze być i całkiem pozytywnie mnie zaskoczył. Przyjemnie się przechodzi cale jego pasemko od Suchego Wierchu Ornaczańskiego przez Ornak, Zadni Ornak, aż po Siwą Przełęcz. Ornak wznosi się na wysokość 1854 m.

Schodząc z Ornaku na chwilę wiatr przegania chmury. Odsłaniając , to co nas jeszcze dzisiaj czeka. Nie wiadomo, czy jest okazja na większe przejaśnienia. Chwila ta jednak nie trwa zbyt długo. Sporządzamy fotki, może dwa, może trzy. Wszystko wraca do stanu, do jakiego już przywykliśmy. Można to porównać do kina. Dziś, Ten co na szczycie wszystkich szczytów puszcza obrazy, zadecydował zaprezentować nam film z czarno-białej kolekcji. Aczkolwiek w zasadzie jest on wyłącznie szary i mglisty. Na Siwej Przełęczy czynimy przerwę na śniadanie. W górach to nawet najmniej złożona kanapka smakuje wybornie. Z resztą znajdujemy się na głodzie... Pożywienie może przecież dopisać życiu barw. Cieszmy się tą chwilą...

Czeka Nas mocniejsze podejście na Liliowy Karb. Który tylko na chwilę odsłonił nam swoje lico, gdy byliśmy na Siwej. Przy takiej mgle, centralna grań Tatr wyrasta niczym Atlantyda. Nie wiadomo czy to My do niej się przybliżamy czy ona do Nas. Zaczynamy wspinaczkę. Nie trwa ona zbyt długo. 15 minut, może 20... Na głównej grani " guzik" za przeproszeniem widać. Jest gorzej niż było. Nawet kozica zdziwiona jest, gdy wychodzimy z mgły. Nie odczuwa zagrożenie? Może sama poszukuje swojego stada?



Trawersujemy Liliowe Turnie. Droga jest dobrze zauważalna. Krok do kroku analogiczny. Nawet Liliowych Turni nie widać. Nie ma przepaści, nie ma niczego. Wymarzona pogoda dla osób z lękiem wysokości. Przybliżamy się do Bystrej Przełęczy. Już zaczyna się małe podejście. Dochodzimy do rozgałęzienia szlaków. Czerwony prowadzi przez Błyszcz do Pyszniańskiej Przełęczy. Niebieski doprowadzi nas na Bystrą, omijając łagodnie szczyt Błyszcza.
Od Bystrej Przełęczy jest około 300 metrów przewyższenia. Puls wzrasta, widoki w zasadzie bez zmian. Wchodzimy na Bystrą! Choć tak na prawdę nie wiele się zmienia. Euforia? Chyba zdziwienie, że to już. Kuriozalne wrażenie. Znasz swój cel, jednak go nie widzisz. Przychodzi moment, że nie wiesz jak blisko celu się znajdujesz. I niespodziewanie... jest po wszystkim. Na Bystrej nie ma nawet tabliczki. Nie ma bo, akurat nie ma. Jeśli chcemy możemy sobie siąść na kamieniu, popatrzeć na siebie. Coś się napić, może coś zjeść, zrobić fotki i spieprzać w dół.



A o samej Bystrej można powiedzieć, że jest najwyższym szczytem Tatr Zachodnich. Wznosi się na wysokość 2248 m n.p.m. Znajduje się po słowackiej stronie, około 600 metrów od kluczowej grani Tatr Zachodnich. Czyli również granicy polsko-słowackiej.
Ta ogromna wilgotność doprowadza do pojawienia się mżawki. Idziemy z Bystrej, na drodze stoi kozica. Następna zagubiona? Nawet nie wie (bo niby skąd ma wiedzieć?), że centralnie stanęła na szlaku. Jest może 6-7 metrów od nas. Wydaje się być niespokojną. W końcu Nas zauważa i mimo, że to jej teren skacze kilkanaście metrów w dół. Wystarczy, ażeby zniknąć nam z widoku. Schodzimy do rozgałęzienia szlaków. Postanawiam iść za potrzebą - za skałki. Niestety jak się następnie okazało, miejscówka została zajęta. Całe stado kozic, parę metrów od nas, za skałami załatwiało własne sprawy. Ja z jednej stronicy murku, one z przeciwległej. No i sobie tak na siebie patrzymy. Tak jakby głupi głupiego nigdy w życiu nie widział. Nie przejmują się moją obecnością. Muszę poszukać innego miejsca...

Trasa powrotna przebiega całkiem sprawnie. Szybko przybywamy do Siwej Przełęczy. Tutaj dla urozmaicenia wybierzemy do zejścia szlak czarny prowadzący przez Dolinę Starobociańską do Doliny Chochołowskiej. Na finał nieco uciążliwy asfalt i znajdujemy się na parkingu.

Bystra zaliczona, jednak bez powtórki się nie obejdzie. Zostaje duży niedosyt artystyczny. Piękne panoramy z najwyżej położonego szczytu Tatr Zachodnich nadal czekają na swój czas. Być może zimowy...

relacja  na  2beinspired.pl - Bystra

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz