niedziela, 26 października 2014

Szlak na Bystrą

Górski głód...gorszy od zwykłego. Ciężko go zaspokoić, ciężko o nim nie myśleć. Pozbyć się go? Można na krótki czas. Lecz wraca prawie od razu. Na wielkim głodzie postanawiamy z Dorotą zrealizować jeden z prześladujących nas od pewnego czasu celów - wyjść na Bystrą. Wypad jednodniowy. Wczesna pobudka, szybki przejazd do Zakopanego przez Słowację. Meldujemy się z rana w Dolinie Chochołowskiej. Pogoda tak jak życie - mało konkretna i mglista.

Przejaśnienia podczas zejścia z Ornaka

Drogą asfaltową przechodzimy Dolinę Chochołowską. Nie ma co narzekać na asfalt, jest pięknie. Przed Polaną Chochołowską odbijamy szlakiem żółtym w stronę Ornaka. Jest nieco błota. Rozległa wilgotność. W zasadzie o każdej porze może zacząć padać. Jednakże jesteśmy na takim głodzie. że nie ma to dla nas znaczenia. Nader szybko docieramy do Iwaniackiej Przełęczy. Szlak prowadził niemal cały czas lasem. Na przełęczy wybieramy kierunek na Ornak, czyli zamieniamy szlak żółty na zielony. Na szlaku pustki, ani jednej osoby do tej pory nie spotkaliśmy. Na Ornak prowadzą już zakosy. Duże podejście - powyżej 300 metrów przewyższenia. No i w końcu mamy skały. Dla mnie w Tatrach dotknięcie skały poszukując dobrego chwytu to taka prywatność pomiędzy górami a mną. Określić można, że to sacrum... Na Ornaku nie miałem okazji jeszcze być i nader pozytywnie mnie zaskoczył}. Miło się przechodzi cale jego pasmo od Suchego Wierchu Ornaczańskiego przez Ornak, Zadni Ornak, aż po Siwą Przełęcz. Ornak wznosi się na wysokość 1854 m.

Schodząc z Ornaku na moment chmury wiatr przegania. Ukazując nam, to co nas jeszcze dzisiaj czeka. Nie wiemy, czy będzie okazja na większe przejaśnienia. Chwila ta jednak nie trwa nazbyt długi czas. Wykonujemy zdjęcia, może dwa, może trzy. Wszystko wraca do stanu, do którego już przywykliśmy. Można to porównać do kina. Dzisiaj, Ten co na górze puszcza obrazy, postanowił zaprezentować nam film z czarnobiałej kolekcji. Chociaż tak na prawdę jest on wyłącznie szary i mglisty. Na Siwej Przełęczy robimy przerwę na śniadanie. W górach to nawet prosta kanapka smakuje znakomicie. Z resztą jesteśmy na głodzie... Jedzenie może przecież dodać życiu kolorów. Rozkoszujmy się tą chwilą.

Czeka Nas trudniejsze podejście na Liliowy Karb. Który tylko na moment odsłonił nam swoje oblicze, gdy byliśmy na Siwej. Przy takiej mgle, centralna grań Tatr wyrasta niczym Atlantyda. Nie wiadomy czy to My do niej się przybliżamy czy ona do Nas. Rozpoczynamy wspinaczkę. Nie trwa ona zbyt długo. 15 minut, może 20... Na głównej grani \"gówno\" za przeproszeniem widać. Jest gorzej niż było. Nawet kozica jest zdziwiona, gdy wychodzimy z mgły. Nie czuje niebezpieczeństwa? Może sama poszukuje własnego stada?

Trawersujemy Liliowe Turnie. Ścieżka jest dobrze widoczna. Metr do metra podobny. Nawet Liliowych Turni nie możemy dostrzec. Nie ma przepaści, nie ma niczego. Bardzo dobra pogoda dla osób z lękiem wysokości. Zbliżamy się do Bystrej Przełęczy. Ma swój początek delikatne podejście. Docieramy do szlakowskazu. Czerwony prowadzi przez Błyszcz do Pyszniańskiej Przełęczy. Niebieski doprowadzi nas na Bystrą, omijając lekko wierzchołek Błyszcza. Od Bystrej Przełęczy posiadamy około 300 metrów przewyższenia. Puls wzrasta, widoki w zasadzie bez zmian. Zdobywamy Bystrą! Choć tak na prawdę nie wiele się zmienia. Euforia? Chyba zdziwienie, że to już. dziwne odczucie. Znasz swój cel, ale go nie widzisz. Nadchodzi moment, że nie wiesz jak blisko celu jesteś. I nagle... jest po wszystkim. Na Bystrej nie ma nawet tabliczki. Nie ma bo, akurat nie ma. Możemy sobie siąść na kamieniu, popatrzeć na siebie. Coś się napić, może coś zjeść, zrobić zdjęcie i spieprzać w dół.

Kozice za murkiem

A o samej Bystrej można napisać, że jest najwyżej położonym szczytem Tatr Zachodnich. Wznosi się na wysokość 2248 m n.p.m. Znajduje się po słowackiej stronie, mniej więcej 600 metrów od głównej grani Tatr Zachodnich. Czyli także granicy polsko-słowackiej. Ta wysoka wilgotność doprowadza do pojawienia się mżawki. Schodzimy z Bystrej, na szlaku stoi kozica. Następna zagubiona? Nawet nie wie (bo niby skąd ma wiedzieć?), że centralnie stanęła na szlaku. Jest może 6-7 metrów od nas. Zdaje się być zdezorientowaną. Wreszcie Nas zobaczyła i pomimo, że to jej teren przeskakuje parę metrów w dół. Wystarczy, aby zniknąć nam z widoku. Docieramy do rozwidlenia szlaków. Postanawiam iść za potrzebą - za skałki. Niestety jak się okazało, miejscówka była zajęta. Całe stado kozic, parę metrów od nas, za skałami, załatwiało własne sprawy. Ja z jednej strony murku, one z drugiej. No i sobie tak na siebie spoglądamy. Podobnie jakby głupi głupiego nigdy w życiu nie widział. Nie przejmują się moją obecnością. Muszę poszukać innego miejsca.

Powrotna droga przebiega dosyć sprawnie. Dochodzimy szybko do Siwej Przełęczy. W tym miejscu dla odmiany wybieramy do zejścia czarny szlak wiodący przez Dolinę Starorobociańską do Doliny Chochołowskiej. Na koniec nieco dający w tyłek asfalt i jesteśmy na parkingu. Bystra zdobyta, jednakże bez powtórki się nie obejdzie. Pozostaje wielki niedosyt artystyczny. Piękne panoramy z najwyższego szczytu Tatr Zachodnich wciąż czekają na swój czas.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz